Drake odrzucal wszystkie te grupy i postawy. Trzymal sie od nich z daleka. Pozostawal spokojnym, lojalnym obywatelem brytyjskim. Przybyl na poludnie Anglii, do Londynu, i podjal prace jako makler. Jak wielu ludzi wykonujacych ten zawod, i on mial swoja wielka pasje, starannie skrywana przed kolegami. Pochlaniala ona wszystkie jego oszczednosci, caly wolny czas, kazdy urlop. Powoli skupil wokol siebie male grono ludzi, ktorzy zywili podobne uczucia. Wyszukiwal ich starannie. Potem dlugo obserwowal. Spotykal sie z nimi i zaprzyjaznial stopniowo. Skladal wspolne przysiegi i przyrzeczenia. Zalecal cierpliwe czekanie na odpowiednia chwile.

Andrij Dracz mial bowiem swoje ukryte marzenie i, jak mawial T. E. Lawrence, byl niebezpieczny, gdyz “snil na jawie – z otwartymi oczami”. Marzyl, ze ktoregos dnia on wlasnie wymierzy moskiewskim wladcom Ukrainy cios, ktory wstrzasnie nimi tak, jak nic dotychczas.

Spelnienie tego marzenia stawalo sie o jeden krok blizsze dzieki Kamynskiemu. Kiedy jego samolot ladowal ponownie w Trapezuncie, Drake byl juz zdecydowany.

Myroslaw Kamynski spogladal na Drake'a z wyrazem niezdecydowania na twarzy.

– Naprawde nie wiem, Andrij. Po prostu nie wiem. Pomimo tego, co dla mnie zrobiles. A zrobiles przeciez tak wiele. Nadal nie wiem jednak, czy moge ci az tak bardzo zaufac. Przepraszam, ale juz chyba nie potrafie inaczej. Zylem przeciez dotad przez caly czas w takich warunkach, ze rozumiesz chyba, dlaczego nie mam do nikogo zaufania.

– Posluchaj, Myroslaw. Moglbys znac mnie przez nastepne dwadziescia lat i nie wiedziec o mnie nic wiecej ponad to, co wiesz juz dzisiaj. Wszystko, co ci o sobie powiedzialem, jest prawda. Jest tez oczywiste, ze skoro ty nie mozesz wrocic do kraju, powinienes pozwolic mi tam wrocic zamiast ciebie. Ale musze miec tam jakies oparcie, kontakty. I jesli tylko znasz kogos, kogokolwiek, kto moglby, kto chcialby…

Kamynski w koncu zgodzil sie mu pomoc.

– Jest jeszcze tam dwoch moich ludzi. Nie wpadli razem z innymi, kiedy rozbito moja grupe, bo tylko ja o nich wiedzialem. Poznalem ich dopiero kilka miesiecy wczesniej.

– Ale czy to na pewno Ukraincy i bojownicy naszej narodowej sprawy? – dopytywal sie niecierpliwie Drake.

– Tak, to Ukraincy. Ale nasza narodowa sprawa nie stanowi dla nich najwazniejszej motywacji do walki. Naleza tez do innego narodu, ktory takze wiele wycierpial. Ich ojcowie, podobnie jak moj, siedzieli przez dziesiec lat w lagrach, chociaz z innego powodu. Sa Zydami. Ale rownoczesnie sa tez ukrainskimi nacjonalistami.

– Ale… czy naprawde nienawidza Moskwy? Czy pomogliby mi zorganizowac uderzenie przeciwko Kremlowi?

– Tak, nienawidza Moskwy – odpowiedzial Kamynsky. – Tak samo, jak ty czy ja. Ich glowna inspiracja jest, jak sadze, program Ligi Obrony Zydow. Duzo o niej slyszeli przez radio. Ich koncepcja walki jest chyba tez podobna do naszej. Nie chca dluzej biernie znosic przesladowan i przewiduja podjecie akcji odwetowych.

– Pozwol mi wiec koniecznie nawiazac z nimi kontakt – nalegal Drake. Nastepnego dnia rano lecial juz do Londynu z nazwiskami dwoch mlodych bojownikow zydowskich ze Lwowa. W ciagu nastepnych dwoch tygodni zapisal sie na wycieczke turystyczna do Kijowa, Tarnopola i Lwowa. Porzucil takze prace i wycofal w gotowce cale zyciowe oszczednosci ze swego konta w banku.

Nikt nie wiedzial jeszcze, ze Andrew Drake alias Andrij Dracz wyrusza wlasnie na swoja prywatna wojne przeciwko Kremlowi.