– Rozumie pan wiec – powtorzyl nerwowo Jahn – ze nie moge nic dla pana zrobic. W zaden sposob nie moglbym pana wpuscic na ten korytarz. Przez cala dobe dyzuruje tam co najmniej trzech ludzi. Kazdy wchodzacy musi okazac przepustke. Nawet ja, chociaz wszyscy znamy sie od lat. Nie wpuszcza zreszta do wiezienia nikogo obcego bez telefonicznego porozumienia z naczelnikiem.

Kukuszkin wolno pokiwal glowa. Jahn poczul, ze kamien spada mu z serca. A wiec dadza mu spokoj; odczepia sie od niego i nie zrobia krzywdy rodzinie. Wszystko skonczone.

– Pan, oczywiscie, ma wstep na ten korytarz? – odezwal sie Rosjanin. – Moze pan wejsc do tych cel?

– No, tak, jestem przeciez nadzorca bloku. Nawet musze co pewien czas sprawdzac, czy u nich wszystko w porzadku.

– Spia normalnie?

– Chyba tak. Chociaz dowiedzieli sie juz o tej aferze na Morzu Polnocnym – rozgadal sie Jahn. – Zabralismy im odbiorniki radiowe juz po pierwszym komunikacie, ale inni wiezniowie z izolatek zdazyli ich powiadomic. Pan wie, oni po prostu krzycza jeden do drugiego. No wiec, powiedzieli im, zanim przenieslismy wszystkich na inny korytarz. Teraz watpie, czy tamci dwaj tak latwo zasna.

Rosjanin znow zagadkowo pokiwal glowa.

– W takim razie sam pan wykona te robote. Jahn zesztywnial.

– Nie, nnie – zajaknal sie. – Pan chyba nie zrozumial. Nie moge uzyc pistoletu. W ogole nie moglbym nikogo zabic.

Zamiast odpowiedzi Rosjanin polozyl na stole dwie rurki przypominajace wieczne piora.

– A kto mowi o pistolecie?! Uzyje pan tego. Otwarty koniec nalezy przyblizyc do ust i nosa spiacego. Potem nacisnac guzik z boku. To cyjanek potasu w aerozolu. Smierc nastepuje po trzech sekundach, a po godzinie objawy sa takie, jak po ataku serca. Po robocie zamknie pan cele, wroci do pokoju sluzbowego, wytrze slady na rurkach i wlozy je do szafki jakiegos straznika, ktory tez ma dostep do kluczy. Prosta, czysta robota. I nikt nie bedzie pana podejrzewal.

To, co Kukuszkin polozyl na stole przed oczyma przerazonego straznika, bylo nowoczesna wersja tych samych pistoletow gazowych, ktorymi “departament mokrej roboty” KGB usmiercil dwadziescia lat wczesniej na terenie Niemiec dwu przywodcow nacjonalistow ukrainskich, Stiepana Bandere i Lwa Rebeta. W porownaniu z tamta stara wersja zwiekszyla sie jedynie, dzieki prowadzonym wciaz badaniom, skutecznosc aerozolu, natomiast zasada dzialania pozostala tak samo prosta. Wewnatrz rurki znajdowaly sie szklane kapsulki z kwasem pruskim. Nacisniecie guzika uwalnialo sprezyne, ktora miazdzyla szklo, otwierajac jednoczesnie zbiorniczek ze sprezonym powietrzem. Strumien powietrza porywal czasteczki kwasu i wtlaczal je do drog oddechowych ofiary. Po godzinie kompromitujacy migdalowy zapach cyjankali znikal bez sladu, miesnie ofiary z powrotem wiotczaly i wszystko sprawialo wrazenie naglego ataku serca.

Oczywiscie nikt nie uwierzy w rownoczesny zawal serca dwoch zdrowych, mlodych ludzi; zacznie sie sledztwo. Pistolety gazowe, znalezione w szafce straznika, pograzylyby tego czlowieka z kretesem.

– Ja… ja nie moge tego zrobic – wyszeptal Jahn.

– Za to ja moge – i zrobie to – wyslac cala panska rodzine za kolo polarne, do obozu pracy, na reszte zycia. Wybor jest prosty, panie Jahn. Na dziesiec minut pozbedzie sie pan skrupulow… albo straci pan rodzine. Niech pan to sobie przemysli.

Kukuszkin odwrocil dlon Jahna i wcisnal w nia obie rurki.

– Niech pan pomysli – powtorzyl – byle nie za dlugo. A jak pan sie zdecyduje, niech pan od razu przystapi do dzialania. To wszystko.

Wymknal sie z “przedzialu” i odszedl. Minelo jeszcze dobre pare minut, zanim Jahn schowal oba pistolety gazowe do kieszeni plaszcza i poczlapal z powrotem w strone wiezienia. Za trzy godziny, o polnocy, zastapi w fatalnym korytarzu starszego straznika wieczornej zmiany. O pierwszej pojdzie do cel – i zrobi to. Dobrze wiedzial, ze nie ma wyboru.

Kiedy slonce zniknelo za horyzontem, w krazacym wciaz nad “Freya” Nimrodzie dzienna kamere F.126 zastapila inna, przystosowana do zdjec nocnych F.135. Poza tym nic sie nie zmienilo. Kamera nocna, penetrujaca przestrzen pod Nimrodem infraczerwonymi oczami, a wspomagana w razie potrzeby potezna lampa blyskowa lub reflektorem o mocy miliona swiec, mogla dostrzec prawie wszystko, co dzialo sie 15000 stop nizej.

Nie zauwazyla jednak, jak postac w czerwonej wiatrowce, lezaca juz od wielu godzin twarza do pokladu, wolniutko poruszyla sie, wczolgala pod kladke inspekcyjna i ostroznie, cal po calu, posuwala sie w strone nadbudowki. W koncu dotarla do niej i przez polotwarte drzwi wsliznela sie do srodka. W Nimrodzie nikt tego nie zauwazyl.

O swicie brak ciala na pokladzie zinterpretowano jednoznacznie: wrzucili trupa do morza.

Czlowiek w czerwonej wiatrowce, wstrzasany dreszczami, zszedl do kambuza, rozcierajac zmarzniete rece. Znalazl tam ktoregos z kolegow i dostal od niego kubek wrzacej kawy. Kiedy wypil ozywczy plyn, wspial sie schodami na mostek i przebral sie we wlasne ubranie – to samo, ktore mial na sobie w chwili wejscia na poklad: czarny dres i czarny sweter.

– O rany! – wyszczerzyl zeby w strone kolegi pilnujacego radarow. – Zdrowo mnie ostrzelales tymi slepakami, jeszcze teraz czuje je na plecach. Nie mogles troche spudlowac?

– Andrij chcial, zeby to zrobic solidnie. I oplacilo sie. Miszkin i Lazariew wyjda jutro o osmej. Po poludniu beda juz w Tel Awiwie.

– Wspaniale! – ucieszyl sie falszywy trup. – Teraz modlmy sie tylko, zeby i reszta planow Andrija powiodla sie.

– Uda sie – odpowiedzial z przekonaniem falszywy zabojca. – A ty lepiej wciagnij maske i zanies lachy temu jankesowi w magazynie. A potem przespij sie. O szostej rano przejmujesz wachte.

Juz w godzine po telefonicznej rozmowie z premierem Sir Julian Flannery otworzyl w Whitehall drugie posiedzenie sztabu kryzysowego. Pani Carpenter poinformowala go – podobnie jak Sir Nigela Irvine'a – o przyczynie tak radykalnej zmiany sytuacji. Poza ta trojka nikt w Wielkiej Brytanii nie znal i nie mial poznac calej sprawy. Czlonkowie sztabu kryzysowego dowiedza sie tylko, ze wyzsza racja stanu wymaga, aby przewidziane na jutrzejszy poranek uwolnienie Miszkina i Lazariewa opoznic, a moze nawet calkiem odwolac – zaleznie od decyzji niemieckiego kanclerza.

W innym skrzydle Whitehall pracowaly tymczasem aparaty telefoto, przekazujace strona po stronie wprost do Waszyngtonu cala dokumentacje dotyczaca “Freyi”, jej zalogi, ladunku i skutkow ewentualnej katastrofy.

Sir Julian mial sporo szczescia: wiekszosc ekspertow jego sztabu mieszkala nie dalej niz godzine szybkiej jazdy od budynkow rzadowych. Prawie wszystkich zastal w domach, przy kolacji; nikt nie wyjechal na wies; tylko dwoch trzeba bylo szukac w restauracjach. Jeden w teatrze. O dziewiatej trzydziesci rowniez oni siedzieli juz w sali zebran UNICORNE.

– Musimy uznac – oswiadczyl Sir Julian – ze kryzys wszedl w ostre stadium. Jesli kanclerz Busch zdecyduje sie opoznic uwolnienie wiezniow – a zapewne bedzie to konieczne w celu wyjasnienia pewnych dodatkowych kwestii – musimy liczyc sie z tym, ze terrorysci spelnia swoja pierwsza grozbe. Zaczna wypompowywac rope z tankowca. Dlatego juz teraz musimy opracowac dokladny plan neutralizacji przynajmniej pierwszych partii wylanej ropy, pierwszych dwudziestu tysiecy ton, a takze zastanowic sie, co zrobimy, jesli wyciek bedzie piecdziesieciokrotnie wiekszy.

Obraz, jaki wkrotce wylonil sie z wypowiedzi ekspertow, byl ponury. Utrzymujaca sie od wielu lat obojetnosc brytyjskiej opinii w tej dziedzinie doprowadzila do powaznych zaniedban. Mimo to Wielka Brytania dysponowala wieksza iloscia emulgentow niz reszta Europy i miala najlepszy sprzet do ich rozpylania.

– Musze wiec zalozyc – mowil przedstawiciel laboratorium Warren Springs – ze glowny ciezar walki ze skazeniem srodowiska spadnie na nas. Wprawdzie w 1978 roku, w przypadku tankowca “Amoco Cadiz”, Francuzi nie przyjeli naszej pomocy, choc i wtedy mielismy lepsze emulgenty i skuteczniejsze urzadzenia rozpylajace. Za te glupote zaplacili pozniej francuscy rybacy. Przestarzaly detergent uzyty do neutralizacji ropy okazal sie bardziej toksyczny niz sama ropa. Z rownym skutkiem mozna by strzelac grochem do osmiornicy…

– Jestem pewien – przerwal dywagacje czlowiek z Ministerstwa Spraw Zagranicznych – ze Niemcy, Holendrzy i Belgowie nie odrzuca naszej oferty wspolnej akcji.

– A zatem musimy sie do niej przygotowac – wtracil Sir Julian. – Ile tego wlasciwie mamy?

Glos ponownie zabral dr Henderson z laboratorium Warren Springs.

– Najlepsze emulgenty… mam na mysli srodki rozbijajace rope na drobiny i umozliwiajace jej szybka biodegradacje… otoz najlepszy produkowany u nas koncentrat niszczy w ten sposob dwadziescia razy wiecej ropy niz sam wazy. W magazynach mamy w tej chwili tysiac ton takiego koncentratu.

– Czyli wystarczy tylko na pierwsze dwadziescia tysiecy – zauwazyl Sir Julian. – A co bedzie, jesli otworza nastepne zbiorniki, jesli wypuszcza milion ton?

– Nic na to nie poradzimy. Jesli nawet jeszcze dzis wznowimy produkcje emulgentu, nic to nie da: kazde tysiac ton oznacza cztery dni produkcji. Potrzebowalibysmy az piecdziesieciu tysiecy ton. Latwo obliczyc, ze zanim to zrobimy, ci cholerni fanatycy moga zniszczyc wszystko, co zywe w Morzu Polnocnym i w Kanale, kompletnie zapaskudzic brzegi… od Hull az po Kornwalie po naszej stronie, i od Bremy az po wyspe Ouessant po drugiej.

– Przygotujmy sie wiec dobrze na jedna plame ropy, zawartosc jednego zbiornika – podsumowal po krotkim namysle Sir Julian. – Reszta jest poza naszym zasiegiem.

Sztab postanowil: przewiezc caly zapas emulgentow z magazynu w Hampshire do miejscowosci Lowestoft na wschodnim wybrzezu, zmobilizowac w tym celu – z pomoca Ministerstwa Energii – ciezarowki cysterny nalezace do roznych firm petrochemicznych; zgromadzic te cysterny na wielkim parkingu na esplanadzie w Lowestoft, wycofac z normalnej sluzby i skierowac do Lowestoft wszystkie holowniki z urzadzeniami rozpylajacymi, w tym rowniez jednostki pozarnicze portu londynskiego i marynarki wojennej. Spodziewano sie, ze juz wczesnym rankiem cala ta flotylla znajdzie sie w porcie nad Morzem Polnocnym i zacznie tankowac emulgenty do swoich zbiornikow.