– No, synu – szeryf odwrocil glowe do Jupitera – kogo spodziewales sie tu zastac?
Jupiter nerwowo przygryzl warge.
– Jestem pewien, ze tu wroci – powiedzial. – Pewnie go wyprzedzilismy. Musi przeciez udawac, ze nas szuka. Chociaz przez jakis czas. Najlepiej bedzie zsiasc z koni i poczekac w ukryciu.
– Dobrze, ale chcialbym wreszcie wiedziec, o co ci chodzi – powiedzial szeryf.
Zeskoczyl z konia i pomogl zejsc Jupiterowi. W tym momencie zajechal swym samochodem Sam Reston.
– No, synu – szeryf byl zniecierpliwiony – gadaj wreszcie, za czym sie uganiamy.
– A wiec, prosze pana – zaczal swe wyjasnienia Jupiter – przemyslalem to, co powiedzial w chacie bandyta, zestawilem to z pewnymi faktami i…
W tym momencie na ganku pojawil sie mezczyzna. Szedl w ich strone, lekko kulejac. Profesor Walsh.
– O, widze, ze ich pan odszukal, szeryfie – powiedzial. – Dobra robota. To byl burzliwy wieczor, co, chlopcy? – usmiechnal sie i dotknal kolana. – Mialem maly wypadek. Przewrocilem sie i przecialem sobie noge. Musialem wrocic do domu i zalozyc opatrunek.
– Dobrze pan trafil, profesorze – powiedzial szeryf. – Maly Jones wlasnie zaczal bardzo interesujaca opowiesc.
– Nie ma potrzeby jej kontynuowac – powiedzial Jupiter chlodno. – Niech pan raczej przeszuka profesora Walsha. Watpie, czy zdecydowal sie ponownie rozstac z diamentami. Jest przeciez przekonany, iz nikt nawet nie przypuszcza, ze istotnie jest Laslem Schmidtem.
– Schmidt! – wykrzyknal Reston.
– Mysle, ze diamenty znajdziecie panowie pod bandazem – dodal Jupiter.
Profesor Walsh zrobil blyskawiczny zwrot i zaczal uciekac. Szeryf ze swymi ludzmi i Reston rzucili sie za nim w pogon.
Pani Dalton, Bob i Pete podeszli do Jupitera. A Pierwszy Detektyw stal sobie spokojnie i usmiechal sie jakby nigdy nic.
ROZDZIAL 19. Chlopcy opowiadaja historie Alfredowi Hitchcockowi
– A wiec, mistrzu Jones, czy diamenty rzeczywiscie zostaly znalezione pod bandazem na nodze profesora Walsha? – zapytal pan Hitchcock po wysluchaniu opowiesci chlopcow.
– Tak, prosze pana – odparl Jupiter. – Schwytano profesora w momencie, gdy wsiadal do swego samochodu, tego z rejestracja z Newady. Okazalo sie, ze mial dwa samochody. Jednego uzywal jawnie, drugi, z rejestracja z Newady, byl ukryty w wawozie, kolo Jeczacej Doliny. W ukrytym samochodzie znaleziono maske i kostium El Diablo. Byl tak pewny siebie, ze nawet nie pozbyl sie tych rzeczy.
– Ach, zgubna pewnosc siebie notorycznych przestepcow – usmiechnal sie rezyser. – Swietna robota, chlopcy.
Bylo to w tydzien po ujeciu Lasla Schmidta alias profesora Walsha. Chlopcy wrocili wlasnie z dobrze zasluzonych wakacji na Ranczu Krzywe Y. Przez tydzien plywali, jezdzili konno i uczyli sie gospodarskich zajec. Teraz siedzieli w gabinecie slynnego rezysera filmowego i wykorzystujac notatki Boba opowiadali o swojej ostatniej przygodzie, ktora nazwali “Tajemnica jeczacej jaskini”.
– Poznalem wiec sekret jaskini i dowiedzialem sie o dzialalnosci starego Jacksona i Turnera – mowil pan Hitchcock. – Nawiasem mowiac, co sie stalo z tymi dwoma dziwakami?
Bob usmiechnal sie.
– Szeryf uznal w koncu, ze moze nie stawiac ich w stan oskarzenia. Uwierzyl, ze mieliby dosc rozsadku, by zwrocic diamenty, a Daltonowie wybaczyli im wszystko.
Pan Hitchcock skinal glowa.
– Tak, mysle, ze jedynym przestepstwem, jakiego sie dopuscili, bylo marzenie o znalezieniu bogatego zloza.
– Przedstawi pan wiec nasz przypadek w ksiazce? – zapytal podekscytowany Pete.
– Jeszcze nie wiem. Zgodzilem sie opisywac kazda wasza przygode, ktora okaze sie godna uwagi. Na razie dowiedzialem sie, jak dwaj starzy poszukiwacze spowodowali tajemnicze jeki jaskini. Dalej jednak nie rozumiem, jak Jupiter doszedl do swego odkrycia, ze El Diablo i profesor Walsh to ta sama osoba – Laslo Schmidt.
Jupiter pochylil sie w swym krzesle.
– A wiec, prosze pana, najpierw rozpatrywalem mozliwosc, ze to profesor Walsh jest falszywym El Diablo. Potem stalo sie oczywiste, ze logicznie rzecz biorac, jest on jedyna osoba, ktora moze byc Laslem Schmidtem. Tylko on byl prawdziwie obcy na Ranczu Krzywe Y, a jego przeszlosc mogla byc bardzo latwo zafalszowana.
– Rozumiem – powiedzial pan Hitchcock. – Byl w tamtych stronach zaledwie od roku i mogl bez trudu udawac profesora historii przed dawnym zawodnikiem rodeo i rzadca na farmie. Ale co cie sklonilo do tego, zeby go w ogole podejrzewac?
– W gruncie rzeczy, prosze pana, powinienem nabrac podejrzen duzo wczesniej. Ale oczywistosc pewnych rzeczy nie uderzyla mnie do chwili, kiedy siedzielismy wszyscy zwiazani w chacie starego Bena. Wtedy bandyta powiedzial cos, co pozwolilo mi wszystko zrozumiec.
Pan Hitchcock, kartkujac notatki Boba, zauwazyl:
– Nie wydaje mi sie, by wiele mowil.
– Nieduzo, ale wystarczajaco – odparl Jupiter. – Na przyklad napomknal, ze widzial nasz sprzet do nurkowania. Tylko ktos przebywajacy na ranczu mogl to widziec. Poza tym, kiedy mowil, jego glos byl wprawdzie stlumiony przez maske i trudno go bylo rozpoznac, ale sposob wyslawiania sie byl niezmieniony. Nagle zdalem sobie sprawe, ze jest to maniera mowienia profesora Walsha.
Oczy pana Hitchcocka zablysly.
– Istotnie – przytaknal – sposob wyslawiania sie moze zdradzic czlowieka.
– Nastepnie – kontynuowal Jupiter – powiedzial, ze zdenerwowal sie, kiedy zdal sobie sprawe, ze Reston jest znowu na jego tropie. To dalo mi dwie poszlaki. Po pierwsze, ze El Diablo znal Restona, i po drugie, ze wiedzial, ze Reston tu sie kreci.
– Oczywiscie! – wykrzyknal pan Hitchcock. – Reston powiedzial wam, ze Laslo Schmidt znal go z widzenia. Nikt poza wami, chlopcy, nie widzial Restona w poblizu Diabelskiej Gory. To wy opisaliscie go w obecnosci profesora. Nie ulega watpliwosci, ze rozpoznal go z waszego opisu, nawet z blizna na twarzy i przepaska na oku.
– Tak jest – przytaknal Jupiter. Pan Hitchcock zmarszczyl czolo.
– Wszystko to jednak, mlody czlowieku, sa tylko dowody posrednie. Pasuja do profesora Walsha, ale rownie dobrze moglyby dotyczyc kazdego innego na ranczu. Co sprawilo, ze ograniczyles podejrzenia wylacznie do Walsha?
– Pistolet! – oswiadczyl Jupiter tryumfalnie.
– Pistolet? – zdziwil sie pan Hitchcock, przegladajac notatki Boba. – Nie znajduje tu nic szczegolnego o tym pistolecie.
– Nie, prosze pana, nie chodzi o sama bron, ale o sposob w jaki ja trzymal. Widzi pan, El Diablo, ktory nas pojmal, trzymal pistolet w lewej rece. Nosil olstro na lewym biodrze. Tymczasem wszystkie ksiazki i ilustracje wskazuja, ze El Diablo byl praworeki. Kiedy znalezlismy jego szkielet w grocie, pistolet tkwil w prawej dloni. Tak wiec…
– Do diaska! Jak moglem to przeoczyc! – wykrzyknal pan Hitchcock. – Oczywiscie, Jupiterze, tylko profesor glosil teorie, ze El Diablo byl leworeki. Sam na siebie zastawil pulapke ta teoryjka!
– Wlasnie – usmiechnal sie Jupiter. – Widzi pan, byl on zarowno zlodziejem Schmidtem, jak i profesorem Walshem. Pan Reston powiedzial, ze przestepca spedzil piec lat na ustalaniu nowej osobowosci. Stal sie rzeczywiscie ekspertem w historii Kalifornii i istotnie pisal ksiazke o El Diablo. Spodziewal sie zapewne, ze ta postac, jej legenda, moze sie przydac do jego gry. Byl jednak leworeki. Ta teoria byla mu potrzebna.
Pan Hitchcock rozesmial sie serdecznie.
– Niezwykle sprawnie przeprowadziliscie to dochodzenie. To jest, byc moze, twoja najbardziej pomyslowa dedukcja, Jupiterze. Z przyjemnoscia opisze wasza przygode. Lewa reka, u licha!
Uszczesliwieni chlopcy sploneli rumiencem slyszac tak wielka pochwale. Jupiter wydobyl stary pistolet, ktory obaj z Pete'em znalezli w rece prawdziwego El Diablo.
– Pomyslelismy, ze moze pan to zachowac na pamiatke “Tajemnicy jeczacej jaskini”.
– Ach, autentyczny pistolet El Diablo – pan Hitchcock ogladal bron z przejeciem. – Wielce sobie cenie wasz dar. Trzeba powiedziec, moi mlodzi detektywi, ze nie tylko wyjasniliscie tajemnice jeku, ale rowniez dodaliscie zakonczenie legendzie El Diablo.