– Co do tego nie mam zastrzezen – zgodzil sie Rudin. Dyskusja trwala jeszcze poltorej godziny. Projekt Rudina przeszedl w glosowaniu ta sama mizerna wiekszoscia glosow co poprzednio: siedem glosow przeciwko szesciu.

30 wrzesnia Drake stal w cieniu portowego dzwigu i przygladal sie, jak na “Sanadrii” zaloga uszczelnia luki ladowni. Na pokladzie rzucaly sie w oczy wielkie maszyny z napisem “Vacuvator”, podobne do gigantycznych odkurzaczy, a sluzace do wysysania z ladowni okretowych ziarna i przepompowywania go wprost do silosow. Maszyny plynely do Odessy. Z pewnoscia chca tam zwiekszyc swoje zdolnosci przeladunku ziarna – domyslil sie Drake; nie domyslil sie jednak, dlaczego. Pod gornym pokladem statek wiozl samobiezne podnosniki do Stambulu i maszyny rolnicze do Warny; byl to towar amerykanski, przeladowany w Pireusie.

Drake obserwowal, jak agent armatora, uscisnawszy na pozegnanie dlon kapitana Thanosa opuszcza statek. Thanos rozejrzal sie po nabrzezu i dostrzegl Drake'a biegnacego ku niemu wielkimi susami, z podrozna torba przewieszona przez ramie i waliza w drugiej rece. Dotarlszy do kajuty kapitana, Drake wreczyl mu swoj paszport i swiadectwo szczepien. Podpisal regulamin obowiazujacy na statku – i stal sie jednym z czlonkow zalogi. Kiedy juz byl na dole i upychal w ciasnej kajucie swoje bagaze, kapitan Thanos wpisal jego nazwisko do rejestru. W chwile pozniej na poklad wszedl oficer sluzby granicznej. Zaczeli od zwyklego przy takich okazjach drinka.

– Mam dodatkowego marynarza na pokladzie – odezwal sie niby mimochodem Thanos. Oficer rzucil okiem na liste zalogi i na kasetke z paszportami i ksiazeczkami marynarskimi. Wiekszosc stanowili Grecy, ale bylo tez szesciu obcokrajowcow. W szufladce wyroznial sie brytyjski paszport Drake'a. Oficer wyciagnal go i przekartkowal: ze srodka wypadl na jego kolana piecdziesieciodolarowy banknot.

– To bezrobotny – wyjasnil Thanos. – Chce sie tanio dostac do Turcji i dalej na wschod. Pomyslalem, ze wolalby pan o tym wiedziec.

Piec minut pozniej dowody tozsamosci zalogi wrocily do drewnianej kasetki, a na dokumentach statku widniala pieczatka odprawy. Swiatlo dnia gaslo juz, gdy “Sanadria” rzucila cumy, odbila od nabrzeza i ruszyla na poludnie, by wkrotce skrecic na polnocny wschod, ku Dardanelom. Na najnizszym pokladzie marynarze usiedli wokol zatluszczonego stolu w mesie. Jeden z nich nie myslal jednak o jedzeniu: obawial sie, czy nikt me zaglada tymczasem pod jego materac, gdzie ukryty byl sztucer Sako Hornet. Czlowiek, ktory mial znalezc sie na muszce tej broni, zasiadal teraz w Moskwie do znacznie wytworniejszej kolacji.