Na pokladzie Cessny pilot spojrzal blagalnie na pasazera.
– Zabiora mi licencje. Nie daruja mi tego!
– Wylacz to lepiej! – krzyknal pasazer. – I nie martw sie, wszystko wytlumaczymy. Po prostu ich nie slyszales, rozumiesz?
Siegnal po swoja kamere i uzbroil ja w dlugi teleobiektyw. Potem wycelowal w widoczny juz, rosnacy w oczach supertankowiec. Na jego pomoscie dziobowym zamaskowany wartownik wstal i oslonil dlonia oczy przed sloncem, teraz znajdujacym sie juz w poludniowo-zachodniej czesci nieba. Samolot nadlatywal dokladnie z poludnia. Wartownik obserwowal go przez chwile, potem wyciagnal z kieszeni kurtki walkie-talkie i szybko rzucil do mikrofonu kilka zdan.
Czlowiek, ktory odebral ten meldunek na mostku, wyjrzal przez panoramiczne okno, po czym wybiegl na zewnetrzna galeryjke. Teraz i on mogl slyszec odglos silnika. Wrocil na mostek i gwaltownym szarpnieciem obudzil spiacego kolege. Wyjasnil mu cos, nastepnie zbiegl wewnetrznymi schodami jedno pietro i zastukal do drzwi kajuty kapitanskiej.
W kajucie jakby nic sie nie zmienilo od dziesieciu godzin. Thor Larsen i Andrij Dracz tkwili nieruchomo po przeciwnych stronach duzego stolu, tyle ze bardziej zarosnieci i z podkrazonymi, wskutek braku snu, oczami. Tuz obok prawej dloni Ukrainca lezal rewolwer, nieco dalej stal maly, ale silny odbiornik tranzystorowy, na ktorym Dracz wychwytywal najnowsze wiesci z eteru.
Zamaskowany czlowiek wszedl do kajuty i powiedzial cos po ukrainsku. Jego dowodca skrzywil sie z wsciekloscia i szybko wyszedl, pozostawiajac Larsena pod straza nowo przybylego. Biegiem dotarl na mostek i, wciagajac po drodze czarna maske, wyskoczyl na zewnetrzna galeryjke. Zdazyl jeszcze zobaczyc, jak pochylona na skrzydlo Cessna zatoczyla pelny krag wokol statku na wysokosci tysiaca stop, zanim odleciala na poludnie, szybko nabierajac wysokosci. Zdazyl tez zauwazyc wielki teleobiektyw, wychylajacy sie w jego kierunku z kabiny samolotu.
Na pokladzie Cessny fotograf – wolny strzelec nie posiadal sie z radosci.
– Fantastyczne! – krzyczal do pilota. – I wylacznosc, stary, kompletna wylacznosc! Kazdy wielki magazyn zaplaci za to majatek!
Andrij Dracz wrocil na mostek; szybko wydal nowe polecenia. Tylko czlowiek na dziobie mial bez zmian kontynuowac swoja wachte. Obserwatora z komina poslal Drake na dol, po dwu spiacych kolegow. Kiedy wszyscy trzej pojawili sie na mostku, wydal dalsze rozkazy. Potem wrocil do kabiny kapitana, ale tym razem nie zwolnil dodatkowego straznika.
– Mysle – rzekl do Larsena – ze pora juz pokazac tym glupim draniom w Europie, ze to nie zarty.
Piec minut pozniej operator kamery Nimroda meldowal przez interkom:
– Szefie, tam na dole cos sie dzieje.
Major Latham opuscil kabine pilota i powedrowal do srodkowej czesci kadluba; tutaj, wsrod licznych urzadzen kontrolnych, znajdowal sie monitor odtwarzajacy obrazy z kamery. Na pokladzie “Freyi” widac bylo dwoch mezczyzn: szli kladka inspekcyjna od nadbudowki w strone dziobu. Ten z karabinem szedl z tylu ubrany od gory do dolu na czarno. Ten z przodu byl w trampkach, spodniach od dresu i nylonowej wiatrowce z trzema poziomymi czarnymi paskami na plecach. Na glowe, zapewne dla ochrony przed chlodnym przedwieczornym wiatrem, naciagnal kaptur.
– Ten z tylu to terrorysta, ale przed nim idzie ktorys z marynarzy – skomentowal operator kamery. Latham tez tak sadzil. Nie mogl widziec kolorow; obraz na monitorze byl czarno-bialy.
– Daj wieksze zblizenie – poprosil – wlacz transmisje. Kamera “najechala” na poklad tak, ze obraz obejmowal juz tylko czterdziestostopowy odcinek kladki. W jego centrum pozostawali obaj idacy mezczyzni.
W odroznieniu od Lathama, kapitan Larsen widzial wszystko w kolorach. Przez szerokie przednie okna kabiny patrzyl w oslupieniu na to, co dzialo sie na pokladzie i czemu w zaden sposob nie mogl zapobiec. Pare krokow za nim wciaz stal straznik z automatem wymierzonym w sam srodek bialego swetra Norwega.
W polowie dystansu miedzy nadbudowka i dziobem czlowiek ubrany na czarno nagle stanal, podniosl swoj karabin i wycelowal w plecy idacego przed nim. Mimo podwojnych szyb odglos krotkiej serii dotarl do kabiny. Miniaturowa z tej odleglosci postac w jaskrawoczerwonej wiatrowce najpierw wygiela sie w luk, jakby silnie uderzona w plecy, potem wyrzucila w gore rece i runela na twarz. Cialo stoczylo sie z kladki inspekcyjnej i zastyglo pod nia bez ruchu.
Kapitan Larsen powoli zamknal oczy. Pamietal, ze w momencie opanowania “Freyi” takie wlasnie plowe sportowe spodnie i lekka czerwona wiatrowke z trzema czarnymi paskami na plecach mial na sobie Tom Keller, dunsko-amerykanski trzeci oficer statku. Po chwili wyprostowal sie, obrocil glowe i wbil wzrok w czlowieka, ktorego znal jako Swobode. Andrij Dracz wytrzymal jego spojrzenie i powiedzial ze zloscia:
– Ostrzegalem ich, ale oni uwazali, ze to zarty. Teraz widza, ze nie zartowalem.
Po dwudziestu minutach Londyn mial juz fotograficzna dokumentacje tego, co zdarzylo sie na pokladzie “Freyi”. Po dalszych dwudziestu szczegolowy opis tych zdjec wypadl z terkoczacego dalekopisu w Urzedzie Kanclerskim w Bonn. Byla czwarta trzydziesci po poludniu.
Kanclerz Busch powiodl wzrokiem po sali.
– Panowie, mam zla wiadomosc. Godzine temu jakis prywatny samolot latal nad “Freya” na wysokosci tysiaca stop, najwyrazniej w celu zrobienia zdjec. Dziesiec minut pozniej terrorysci wyprowadzili jednego z czlonkow zalogi i na srodku pokladu, pod kamerami brytyjskiego samolotu zwiadowczego, rozstrzelali go. Jego cialo lezy teraz pod kladka inspekcyjna, czesciowo widoczne z gory.
Zapadla gleboka cisza.
– Czy mozna go zidentyfikowac? – spytal wreszcie cichym glosem jeden z ministrow.
– Nie, jego twarz byla przez caly czas zaslonieta kapturem kurtki.
– Ostro graja, dranie – skomentowal minister obrony. – Teraz trzydziesci rodzin w calej Skandynawii wpadnie w panike.
– Tak, a w slad za tym pojda naciski czterech rzadow skandynawskich, i bede musial szybko udzielic odpowiedzi ich ambasadorom. W tej sytuacji widze tylko jedna mozliwa odpowiedz – podsumowal Hagowitz.
Zarzadzono glosowanie. Zdecydowana wiekszosc poparla propozycje Hagowitza: natychmiast, poprzez niemieckiego ambasadora w Izraelu, nawiazac kontakt z premierem tego kraju i prosic go o gwarancje, ktorych domagali sie terrorysci. Jesli odpowiedz bedzie pozytywna, Rzad Federalny wyda oswiadczenie, ze uwolni Miszkina i Lazariewa. Nie ma innego sposobu oszczedzenia tragedii setkom ludzi w Europie.
– Terrorysci dali premierowi Izraela czas do polnocy, a nam do switu – przypomnial Busch. – Przed switem zapakujemy Miszkina i Lazariewa do samolotu. Ale nie zrobimy tego i nie opublikujemy naszego oswiadczenia, dopoki nie bedzie zgody z Jerozolimy. Bez niej nic nie zdzialamy.
O piatej po poludniu zmienili sie wartownicy. Ludziom, ktorzy przez poprzednie dziesiec godzin kostnieli z zimna na pomoscie dziobowym i kominie, pozwolono wrocic do wnetrza, zaspokoic glod, ogrzac sie i przespac. Na nocna wachte wyznaczono nowych, wyposazonych nie tylko w walkie-talkie, ale i w mocne latarki.
Dowodztwa wojskowe krajow NATO uzgodnily, ze Nimrod RAF-u pozostanie jedynym samolotem na niebie nad “Freya”. Bedzie krazyl, obserwowal, rejestrowal i przesylal do centrali wszystkie warte obejrzenia obrazy. Kopie zdjec powedruja natychmiast do Londynu i innych zainteresowanych bezposrednio stolic.
Ograniczenie dotyczace lotnictwa nie dotyczylo marynarki. Pod wieczor pojawil sie na horyzoncie od poludnia francuski lekki krazownik “Montcalm” i zatrzymal sie piec mil morskich od “Freyi”. Od polnocy, omijajac z dala Wyspy Fryzyjskie, pojawila sie holenderska fregata z pociskami rakietowymi “Breda” i zakotwiczyla szesc mil na polnoc od obezwladnionego tankowca. Wkrotce dolaczyla do niej podobna fregata niemiecka “Brunner”. Z obu okretow, oddalonych od siebie ledwie o piec kabli, obserwowano blady zarys tankowca na poludniowym horyzoncie.
HMS “Argyll” opuscil szkocki port Leith, w ktorym bawil goscinnie, i z pierwsza wieczorna gwiazda zajal pozycje dokladnie na zachod od “Freyi”. Byl to lekki krazownik z kategorii okreslanej skrotem DLG, o wypornosci niespelna 6000 ton, uzbrojony w samosterujace pociski typu Exocet. Dzieki nowoczesnym turbinom gazowym w maszynowni okret byl w stalej gotowosci; gleboko pod pancerzami pokladu pracowal komputer Datalink – teraz sprzezony z takim samym systemem komputerowym na krazacym 15000 stop wyzej Nimrodzie. Na pomoscie rufowym, podwyzszonym w stosunku do calego tylnego pokladu, drzemal bojowy helikopter typu Westland Wessex.
Pod woda z trzech stron sledzily “Freye” sonary otaczajacych ja okretow wojennych. Przestrzen powietrzna nad nia i wokol niej omiataly liczne anteny radarowe. Krazacy w gorze Nimrod ostatecznie spinal ciasny kokon elektronicznego nadzoru nad tankowcem. A ten stal tymczasem cichy i nieruchomy w ostatnich promieniach zachodzacego nad Anglia slonca.
Byla piata w Europie Zachodniej, ale juz siodma w Izraelu, kiedy ambasador RFN poprosil o osobista audiencje u premiera, Beniamina Golena. Natychmiast przypomniano mu, ze godzine temu zaczal sie szabas – a wiec pan premier, jako pobozny i praktykujacy Zyd, przebywa obecnie we wlasnym domu. Niemniej jednak prosbe ambasadora przekazano, nie bylo bowiem tajemnica ani dla premiera, ani dla dyzurujacego pracownika jego urzedu, co dzieje sie na Morzu Polnocnym. W rzeczywistosci juz po pierwszym komunikacie kapitana Larsena, tym z godziny dziewiatej, izraelski wywiad Mossad poinformowal Jerozolime o wydarzeniach. Kiedy zas w poludnie okazalo sie, ze zadania terrorystow dotycza rowniez Izraela, przygotowano na pismie staranny przeglad sytuacji. Premier Golen zapoznal sie z nim, zanim o szostej przystapil do sobotniego rytualu.
– Oczywiscie nie moge przerwac szabasu i jechac do biura, zwlaszcza ze to daleko – odpowiedzial sekretarzowi. – Ale moge porozmawiac przez telefon. Niech pan poprosi ambasadora, zeby zadzwonil do mnie osobiscie.
Dziesiec minut pozniej samochod niemieckiego ambasadora zatrzymal sie przed skromnym, nowoczesnym domem premiera na przedmiesciu Jerozolimy. Juz od progu gosc pospieszyl z przeprosinami. Po obowiazkowym tego dnia pozdrowieniu “Shabbat Shalom” powiedzial: