– Tak! Ale jeszcze nie teraz.

Klab dymu fajkowego splatal sie z tym znad ogniska.

– Kiedy? – goraczkowal sie Gordon.

– Gdy zupelnie sie zatraca w tym szalenstwie i przestana widziec.

– Ale kiedy? – z naciskiem powtorzyl Gordon.

– Wkrotce! Powiem! – odparl Smuga. – Obaj strzelamy wtedy do czarownika i w nogi! Tylko celuj pan dobrze, prosto miedzy oczy!

Napiecie roslo. Czarownik zawodzil coraz szybciej, a chor odpowiadal coraz glosniej:

– Kto chce zabrac nam nasze obyczaje?

– Wazungu! – ryknal chor.

– Kto przybyl z lowcami niewolnikow?

– Wazungu!

– Kto chce zabrac nam nasze zony?

– Wazungu!

– Kto nienawidzi czarnych?

– Wazungu!

– Kto ma skore w barwie zaloby?

– Wazungu!

– Kto przybyl z polnocy, by podbic nasz kraj? [180]

– Wazungu!

– Kto jest winien busingizi? [181]

– Wazungu!

– Kto przyslal lwa ludojada?

– Wazungu!

– Kto nie pozwolil na zlozenie ofiary?

– Wazungu!

– Kto przybyl do wioski, by nas zniszczyc?

– Wazungu!

– Kogo trzeba zabic?

– Waazuuunguuu!!!

Smuga zgasil fajke i cicho spytal Gordona: – Gotow?

– Tak! – odparl tamten, wyjmujac z kabury pistolet.

W tym samym momencie uslyszeli dziki warkot bebna. W blasku ognia pojawil sie niewielki orszak. Na czele Awtoni, co sil walacy w beben czarownika, za nim Munga, pozbawiony jakichkolwiek elementow zaloby, ale za to uzbrojony po zeby, na koncu cudacznie przebrany No wieki. Pomalowany na czarno, w narzuconej na nagi tors skorze lamparta, upolowanego przez Smuge, z opaskami z lamparciej skory na«› rekach i nogach, w mosieznej obreczy na szyi, z pekiem bajecznie kolorowych pior we wlosach, z kolczykami w uszach wygladal dostojnie, groznie i… bardzo komicznie. Uniosl ku gorze obie rece i glosno krzyknal:

– Bassi! [182]

Zapadla cisza. Czarownik, zaskoczony, znieruchomial. Murzyni jakby nagle oprzytomnieli. Gordon schowal bron, a Smuga ledwie powstrzymal smiech. Nowicki okrazyl najpierw ognisko, powoli niczym potezny niedzwiedz, potem nagle zatrzymal sie przed czarownikiem. Wskazal palcem na swoja glowe i powiedzial z naciskiem:

– Ras-Sukuo!

Mialo to oznaczac, ze dobry duch rezyduje w jego glowie.

Czarownik siegal mu zaledwie do piersi. Wykazal jednak sporo odwagi, stajac mu naprzeciw. Przez chwile mierzyli sie wzrokiem w zlowrogiej ciszy.

Nowicki pochylil sie gwaltownie nad Murzynem i jednoczesnie uczynil krok do przodu. Zdawalo sie, ze tamten stawi mu opor, ale marynarz zrobil nastepny krok i czarownik zaczal sie cofac. Nowicki, pochylony, niemal nastepowal mu na stopy. Znowu rozlegl sie warkot bebna i marynarz rozpoczal swoja wielka przemowe.

– Przybylismy, aby was ocalic. Ras-Sukuo! Ras-Sukuo! Awtoni tlumaczyl z angielskiego, a Munga wykrzykiwal kazde przetlumaczone zdanie we wlasciwym rytmie. Odpowiedzial mu szmer zdziwienia.

– Ale spoznilismy sie, bo trzeba bylo zabic lamparta, by przywrocic wam Awtoniego. Dobrze mowie? Ras-Sukuo! Ras-Sukuo!

Przez gwar niedowierzania przebilo sie niesmiale potakiwanie. Nowicki ruszyl wokol ogniska w dziwnym rytmie: krok dluzszy, trzy krotkie, dluzszy, krotkie. I znowu…

– Ocalilismy Munge. Prawda? Ras-Sukuo! Ras-Sukuo!

– O, prawda! Prawda! Wielka prawda! – niektorzy zaczeli pokrzykiwac coraz smielej.

Nowicki gestem zachecal do udzialu w rytmicznym chodzie.

– A teraz zabijemy lwa, ktory pozera wasze bydlo i waszych ludzi. Zgoda? Ras-Sukuo! Ras-Sukuo!

– Nawala, buana [183] – krzyknal Kisumu. Albo uwierzyl, albo zrozumial gre bialego czlowieka.

– Hawala, buana – powtorzyl za nim chor jego ludzi.

– Chcemy was ocalic. Zgadzacie sie? Ras-Sukuo! Ras-Sukuo!

– Hawala, buana!

–  I razem zniszczymy waszych wrogow! Ras-Sukuo! Ras-Sukuo!

– Hawala, buana!

Nowicki systematycznie podnosil glos, a ostatnie zdanie juz prawie wykrzyczal.

Potem zaczal cicho nucic jakas melodie. Za chwile rozbrzmiala glosniej. Wokol ogniska zaczela krazyc w jej rytmie gromada uzbrojonych Murzynow. Rej wodzil Munga. Obaj z cudacznie przystrojonym marynarzem wciagneli do korowodu wszystkich mezczyzn. Czarownik zniknal.

Smuga uslyszawszy pierwsze takty melodii, skryl twarz w dloniach, nieomal placzac ze smiechu. Gordon niczego nie mogl pojac, zas Nowicki calkowicie zapanowal nad sytuacja: w glebi Czarnej Afryki tanczyl swoj taniec w rytmie: jeden dlugi krok, trzy krotsze, znow dlugi i znow trzy krotkie. Jeden dlugi i trzy krotkie… I tak w kolko…

– Czy pan wie, co oni tancza? – Smuga, krztuszacy sie ze smiechu, ulitowal sie wreszcie nad Gordonem.

Anglik przeczaco pokrecil glowa.

– To polonez!

– Polonez?

– Tak! Polski taniec narodowy! Ten, to akurat jeden z najbardziej znanych: “Pozegnanie Ojczyzny” Oginskiego – wyjasnil Smuga i zaczal wtorowac Nowickiemu, gwizdzac.

– A ja myslalem – szepnal Gordon, ze polski taniec narodowy to mazur.

– To z powodu melodii naszego hymnu narodowego napisanej w rytmie mazurka – odparl Smuga, zapraszajac Gordona do korowodu…

[180] Powszechnie znana przepowiednia glosila, ze Uganda zostanie podbita, jesli bialy czlowiek wkroczy do niej od polnocy. Wykorzystal to sprzyjajacy Arabom Mwanga, jeden z murzynskich krolow, ktory w 1885 r. rozkazal zamordowac pierwszego biskupa anglikanskiego: Jamesa Hanningtona.


[181] Busingizi – spiaczka.


[182] Bassi – dosyc!


[183] Hawala, buana – dobrze, panie.