– Nie – Pete zmarszczyl czolo, starajac sie przypomniec sobie dokladnie, co zaszlo. – To nie byl Thomas. Facet, ktory mnie uderzyl, nie przyszedl z ulicy. Nadszedl z glebi placu.

Bob spojrzal na wlasciciela skladu. Ale ten wykrzyknal:

– Och, nie! To nie ja! Nie wiem, o co tu chodzi, ale ja tego nie zrobilem. Ja bym nikogo nie uderzyl. Sluchajcie, ja tez mam dzieci. Kiedy mi tu jakies dzieciaki buszuja, tylko na nie krzycze i wypedzam za plot!

– Wierze panu – powiedzial Jupiter. – Jesli jednak Pete jest pewien, ze to nie byl Thomas, musial tu byc drugi czlowiek.

– Wspolnik Thomasa – podjal Bob. – Pamietajcie, ze filmy ukradlo dwoch wlamywaczy.

– Sprytnym pomyslem bylo ukrycie furgonetki z filmami wsrod setek innych pojazdow. Ale bardzo ryzykowali – Jupe popatrzyl na wlasciciela skladu. – Mogl pan wziac sie do demontazu furgonetki lub…

– Szara furgonetka? – przerwal mu wlasciciel. – Nie, nie ruszylbym jej. Facet placi mi za trzymanie jej tutaj.

– Ach, tak? – zdziwil sie Jupe.

Wlasciciel skladu wystraszyl sie.

– Czy bylo w niej cos skradzionego? Nie wiedzialem, ze chodzi o lup. Prowadze tu czysty interes. W moim skladzie nie ma trefnych samochodow. Sluchajcie, chlopcy, czy zawiadomicie policje?

– Chce pan, zebysmy to zrobili? – zapytal Jupe.

– Nigdy mi nie uwierza. Nie wiedzialem nic o skradzionych rzeczach, ale oni mi nie uwierza. Widzicie, ten facet zajechal tu furgonetka. Jest mniej wiecej taki wysoki – pokazal reka jego wzrost – ma czarne, zaczesane do tylu wlosy.

– Thomas – wtracil Beefy.

– Nie tak sie nazywal. Mial smieszne nazwisko. Puck. Tak, pan Puck. Powiedzial, ze kolo domu nie ma gdzie zaparkowac furgonetki. Nie moze jej zostawic na ulicy, bo to strefa dwugodzinnego parkowania i wlepiliby mu mandat. Pytal wiec, czy moglby ja tu zostawic. Teraz, jak to mowie, czuje, ze to brzmi troche podejrzanie. Ale wtedy tak tego nie widzialem. Pomyslalem sobie, dziesiec dolcow dodatkowo, czemu nie?

– Bo to jest przestepca, dlatego nie! – wykrzyknal Bob.

– Dobra, dobra. Ale skad ja to mialem wiedziec?

– Mniejsza z tym – powiedzial Jupiter. – Teraz to bez znaczenia. A policji lepiej nie zawiadamiac. Nikomu z nas nie uwierza. Przede wszystkim musimy sie postarac o dowody rzeczowe.

– Dowodem sa skradzione filmy – odezwal sie Pete. – Dobrym, solidnym dowodem!

– To prawda. Ale Thomas mial dosc czasu, zeby je gdzies ukryc. Moze… moze gdybysmy zdolali sie dostac do jego mieszkania, znalazloby sie cos obciazajacego.

Pete wstal i zrobil pare krokow dla sprawdzenia wlasnej sprawnosci.

– Jak sie czujesz? Bedziesz w stanie pojsc z nami? – pytal Bob z niepokojem.

– Tak. Juz wszystko w porzadku.

– Wiec chodzmy – powiedzial Jupe. – Ale musimy byc ostrozni. Thomas mogl juz zostac ostrzezony i kto wie, czy nie czeka tam na nas.

– Jest tez drugi czlowiek – dodal Bob. – Wiemy, ze istnieje, i lepiej miejmy sie rowniez przed nim na bacznosci.

Rozdzial 15. Podejrzani znikaja

– Ide z wami – oznajmil Beefy, gdy zatrzymali sie przed budynkiem, w ktorym mieszkal Thomas.

– Swietnie – Jupiter popatrzyl z aprobata na szerokie bary Beefy'ego. – Im wiecej silnych, tym lepiej. Po czlowieku, ktory zamknal Pete'a w bagazniku, mozna sie wszystkiego spodziewac.

Weszli do malej sieni budynku. Bylo tam tylko czworo drzwi, wiodacych do mieszkan. Na jednym z nich przy dzwonku widniala wizytowka Harolda Thomasa. Beefy ze zdecydowaniem nacisnal guzik.

– Thomas! – zawolal. – Jestes tam?

Nie bylo odpowiedzi.

Jupiter ujal klamke i nacisnal ja.

– Ostroznie – szepnal Bob. – Ci faceci sa niebezpieczni. Sam to powiedziales.

Jupe pchnal drzwi. Ukazal im sie pokoj tak cichy i uporzadkowany, ze robil wrazenie nie zamieszkanego.

– Panie Thomas? – zawolal Jupe. Przeszedl przez pokoj i zajrzal do rownie nieskazitelnej kuchni.

Beefy, Bob i Pete poszli za nim. Obejrzeli dokladnie maly przedpokoj miedzy pierwszym pokojem i sypialnia, i wreszcie sama sypialnie.

Drzwi szafy sciennej staly otworem. Poza kilkoma wieszakami nic w niej nie bylo.

– Przyszlismy za pozno! – Jupe podszedl do komody i wysuwal jedna szuflade po drugiej. Wszystkie byly puste.

– Zwial! – powiedzial Bob.

Jupe spojrzal na zegarek.

– Minely niemal dwie godziny od chwili, kiedy Pete go widzial po raz ostatni. Ten drugi facet mial dosc czasu, zeby go ostrzec. Razem ukryli gdzies filmy, potem Thomas wrocil do domu, spakowal rzeczy i wyszedl.

Chlopcy zabrali sie do przeszukiwania mieszkania, a Beefy stal tylko zaklopotany, obserwujac ich. Nie znalezli nic, absolutnie nic.

– Wiedzielismy, ze Harold Thomas jest schludnym czlowiekiem – powiedzial Jupe. – Teraz widze, ze jest tez swietnie zorganizowany. Blyskawicznie zdolal sie stad wyniesc, nie zostawiajac po sobie sladu. Tak, to jest logiczne. Kradziez filmow panny Bainbridge byla dobrze zorganizowana. Dokonano jej w dniu dostarczenia filmow i w czasie pozaru, gdy w laboratorium nie bylo nikogo poza jednym technikiem. Siedzac po prostu przy oknie swego biura, Thomas mogl sie zapoznac z tokiem zajec w laboratorium. Skad jednak mogl wiedziec, ze filmy zostana sprzedane firmie Wideo, a potem dostarczone do tego wlasnie laboratorium?

Jupiter zwrocil sie do Beefy'ego, ktory przysiadl tymczasem na krzeselku.

– Czy Thomas mial stycznosc z Grayem w czasie jego wizyt w wydawnictwie?

– Nie. O ile wiem, nie mial.

– Hmm… – Jupe utkwil wzrok w podlodze pod stolikiem przy sofie. Pochylil sie i podniosl cos. – To wlasciwie jedyna rzecz swiadczaca, ze Thomas kiedykolwiek tu byl. – Pokazal towarzyszom pakiecik zapalek. – Stolik sie kiwa. Thomas wsunal te zapalki pod jedna z nog.

– Tego ci trzeba! – powiedzial Bob drwiaco. – W opowiadaniach o Sherlocku Holmesie wielki detektyw znajduje guzik od kolnierzyka i od razu moze powiedziec o podejrzanym wszystko, lacznie z tym, ze sie urodzil w Irlandii i ze lubi wedzone sledzie do herbaty. Masz zapalki, ktore sa niewatpliwie cenna poszlaka. Powiedz nam wszystko o Haroldzie Thomasie!

Jupe obracal w palcach pakiecik zapalek i na jego twarzy pojawil sie dziwny usmiech.

– Zapalki pochodza z restauracji “Jawa”. Z adresu wynika, ze “Jawa” znajduje sie niedaleko Amigos Press. Jest zupelnie mozliwe, ze Thomas jadl tam obiad w dzien pozaru. Po drodze wstapil oczywiscie do laboratorium ograbic ich skarbiec.

– No i co z tego? – zapytal Pete.

– “Jawa” jest restauracja indonezyjska. I nagle wszystko zaczyna ukladac sie w calosc! Wlascicielowi skladu wrakow Thomas powiedzial, ze nazywa sie Puck. Jest w sztuce Szekspira postac o tym imieniu. To elf, ktory przysparza wszystkim wielu klopotow. Posiada takze drugie imie. Mianowicie Robin Goodfellow!

– Goodfellow! – wykrzyknal Bob. – Charles Goodfellow byl czlonkiem magicznego kregu Madeline Bainbridge!

– Tak jest! – przytaknal Jupiter. – To jest ten brakujacy czlonek zgromadzenia, ktorego nie moglismy odnalezc. Wiemy, ze Charles Goodfellow wychowywal sie w Holandii. Wielu Holendrow przepada za kuchnia indonezyjska, poniewaz Indonezja byla kiedys kolonia holenderska. Harold Thomas tez lubi te kuchnie, skoro wybral restauracje “Jawa”.

– O rany! – wykrzyknal Pete. – Wiec Harold Thomas to Charles Goodfellow! Byl czlonkiem zgromadzenia i znal tam wszystkich!

– Ale skad sie dowiedzial o sprzedazy filmow? Ktory z czlonkow zgromadzenia mu o tym powiedzial! Moze znal kogos w firmie Wideo? Jeffersona Longa albo tez kogos zupelnie innego? Mozemy sobie lamac glowe caly dzien i nie znajdziemy na to odpowiedzi. Wiemy jednak, ze to on ukradl filmy.

– Moze wiec ukradl takze rekopis? – powiedzial Bob. – Wiedzial, gdzie jest, i mogl zdobyc klucze. Zrobil duplikat tych, ktore Beefy trzymal w biurze.

– On mogl tez wzniecic pozar – dodal Pete.

– Ale dlaczego mialby ukrasc manuskrypt? Co tam moglo byc takiego, czego by sie lekal? – zastanawial sie Beefy.