ROZDZIAL PIERWSZY
1818
Pani Emma Wren byla powszechnie znana z urzadzania wyjatkowo szalonych, ekscentrycznych przyjec, totez o zaproszenia zabiegaly nawet kobiety lekkich obyczajow i mlodzi rozpustnicy, ktorych ekscesy spotykaly sie z glosnym potepieniem ze strony co stateczniejszych person z towarzystwa.
Pewnej goracej czerwcowej nocy pani Wren wydawala bardzo szczegolna kolacje dla dobranego grona przyjaciol, chcac w ten sposob uczcic zblizajacy sie slub jednego ze stalych gosci, oslawionego kobieciarza, lorda Andrew Brookesa. Ulozenie menu na te okazje wywolalo zajadly spor miedzy pania Wren a jej kucharzem, ktory omal nie zrezygnowal z posady, kiedy zapoznano go z oczekiwaniami co do deseru. Ostatecznie udalo sie osiagnac kompromis; specjalnie na ten wieczor wynajeto francuskiego kuchmistrza, a kucharz wycofal sie do swego kata, mamroczac pod nosem ze Careme, kucharz ksiecia regenta bedzie tu bez watpienia najlepszy, jako o wiele bardziej przyzwyczajony do takich bezecenstw niz on.
Godzina byla pozna i powietrze w jadalni bylo geste od dymu swiec i oparow wina, kiedy wniesiono deser. Goscie, w znakomitej wiekszosci panowie, siedzieli rozparci wygodnie w fotelach, najedzeni, opici, poddajac sie karesom dam z polswiatka, ktore pani Wren bez oporu zaliczala do grona swych znajomych. Jedna z prostytutek siedziala na kolanach przyszlego pana mlodego, wkladala mu do ust winogrona lezace na srebrnej misie posrodku stolu i prowokujaco szeptala mu cos do ucha. Juz zdazyl wsunac reke za jej stanik i piescil ja od niechcenia, a twarz czerwieniala mu coraz bardziej pod wplywem alkoholu i zadzy. Kiedy otwarto podwojne drzwi i do jadalni wkroczyli lokaje, pani Wren zaklaskala w dlonie, proszac o cisze.
– Panie i panowie… – prowokacyjnie zawiesila glos – przyjmijcie, prosze, wasz deser, szczegolny twor dla upamietnienia tej smutnej okazji.
W sali rozlegly sie szepty i smiechy.
– Jestem – pewna, ze Andrew nas nie opusci – ciagnela slodko pani Wren, zerkajac znaczaco na Brookesa, ktory jedna reka sciskal wypelniony po brzegi kieliszek brandy, a druga prostytutke. – Zeby rozdzielic mezczyzne z jego przyjaciolmi trzeba czegos wiecej niz malzenstwa. Andrew, oto nasz prezent dla ciebie.
Rozlegly sie brawa. Pani Wren odsunela sie i dala znak lokajom trzymajacym wielka tace, zeby umiescili ja posrodku stolu. Co uczyniwszy, wycofali sie, a kamerdyner w liberii uniosl srebrna pokrywe.
Zapadla cisza. Goscie byli zszokowani. Kilku rozpustnikow wyprostowalo sie w fotelach i zastygli tak, z ustami otwartymi ze zdumienia. Brookes znieruchomial i nawet nie zauwazyl, ze mloda kobieta zsunela sie z jego kolan.
Na srebrnej tacy posrodku stolu spoczywala lady Juliana Myfleet w pelnej krasie, naga i prowokujaca. Kasztanowe wlosy, podpiete do gory, podtrzymywal olsniewajacy brylantowy diadem. Prawe udo zdobila podwiazka wysadzana klejnotami, a szyje cienki srebrny lancuszek. W pepku spoczywalo winogrono, zakretasy smietanki byly rozmieszczone strategicznie na jej ciele, a kiscie winogron, truskawki i plastry melona artystycznie przeslanialy jej nagosc. Cale jej cialo przyproszono cukrem pudrem, totez lsnila w bladym swietle swiec. Z nieznacznym kocim usmieszkiem wyciagnela srebrna lyzeczke w kierunku Brookesa.
– Poczestuj sie pierwszy, moj drogi.
Brookes skwapliwie skorzystal z zaproszenia, zagarniajac owoce i smietanke z takim zapalem, ze reka mu zadrzala i omal nie upuscil wszystkiego na podloge. Za nim napierali pozostali panowie, przy akompaniamencie gwizdow i wiwatow.
Sir Jasper Colling, jeden z najwytrwalszych adoratorow lady Juliany, przepchal sie do przodu.
– Chce zanurzyc ma lyzke w tym deserze – powiedzial. Brookes odepchnal go na bok.
– Musisz poczekac na swoja kolej, stary. To moje przyjecie i moj deser. Niech mnie, jesli za chwile nie bede go wylizywal.
Towarzyszaca mu dama z polswiatka wygladala na wyjatkowo obrazona z powodu zejscia na drugi plan.
Lady Juliana leniwie odwrocila glowe. Jej wzrok spoczal na dzentelmenie, ktorego nigdy wczesniej nie widziala na wieczornych przyjeciach u Emmy. Byl wysoki, jasnowlosy i, choc szczuplej budowy, mial szerokie ramiona i sprawial wrazenie silnego. Z wyrazista opalona twarza i ostro zarysowana linia szczek wygladal tak, ze chcialoby sie miec go za sprzymierzenca w razie klopotow. Siedzial rozparty w fotelu, cala swoja postawa wyrazajac pogarde dla chetnych otaczajacych stol, a jego spojrzenie w mrocznym pokoju bylo gniewne i nieprzeniknione.
Juliana miala wrazenie, ze skads go zna. Usmiechnela sie do niego prowokujaco.
– Pozwol tutaj, moj drogi. Nie badz taki niesmialy. Bardzo ciemne zielononiebieskie oczy szacowaly ja przez chwile z lodowata obojetnoscia.
– Dziekuje, nie przepadam za deserami.
Juliana nienawykla do spotykania sie z odmowa. Spokojnie odpowiedziala spojrzeniem na spojrzenie. Wygladal na jej rowiesnika, mogl miec dwadziescia dziewiec lat, moze troche wiecej. W jego wzroku dostrzegla pewne zmeczenie swiatem, co sugerowalo, ze widywal takie sceny i nie tylko takie wiele razy. Z niklym, cynicznym usmiechem na wargach wytrzymal wzrok Juliany.
Przez ulamek sekundy znow byla bardzo mloda i bardzo skonsternowana, jakby cala ta kiczowata scenka byla jakas potworna pomylka, w ktorej znalazla sie przez fatalny przypadek. Drapiezne usmiechy, zachlanne rece… zapragnela zerwac sie z tacy i uciec. Jej usmiech znikl, ale wciaz nie mogla oderwac wzroku od twarzy nieznajomego.
W koncu odwrocil sie i skinal na lokaja, by napelnil mu kieliszek. Dziwne wrazenie ustapilo. Juliana lekko wzruszyla polyskujacym ramieniem i obdarzyla usmiechem najmlodszego i najbardziej podekscytowanego z dzentelmenow.
– Simon, kochany, nie masz ochoty zlizac smietanki z tego miejsca?
Na moment wygiela cialo, wychodzac naprzeciw zachlannym dloniom, po czym wstala, rozsypujac owoce na marmurowa posadzke i skinela na pokojowke, ktora trzymala w pogotowiu jej peniuar. Rozlegly sie jeki zawodu mezczyzn, ale co bardziej przedsiebiorcze prostytutki i smielsze damy juz przysuwaly sie do stolu, gotowe podjac to, co przerwala Juliana; nabieraly lyzeczkami owoce i smietanke z tacy i podsuwaly dzentelmenom. Juliana szybko zerknela przez ramie i zobaczyla, ze kolacja zaczyna przeradzac, sie w kolejna ze slawnych orgii Emmy. Lokaj, czerwony po same uszy, przytrzymal jej drzwi do jadalni. Szybko zniknela za nimi, boso, strzasajac resztki deseru na polerowane marmurowe kafelki, ktorymi wylozono hol. Smietanka kleila sie do peniuaru, a cukier puder zaczynal drapac skore. Oby tylko Emma nie zapomniala powiedziec sluzacym, ze maja naszykowac kapiel.
Drzwi do jadalni zamknely sie i szum rozmow przybral na sile, bo goscie zaczeli rozwodzic sie nad jej najnowszym smialym wybrykiem. Wygiela wargi w lekkim usmiechu. Beda mieli o czym rozmawiac w swoich klubach! Chocby jutrzejszy slub byl nie wiedziec jak wytworny, malzenstwo Brookesa bedzie sie wszystkim kojarzyc ze skandalicznymi wydarzeniami, ktore mialy miejsce w poprzedzajaca je noc. I znow szacowne matrony z towarzystwa beda z oburzeniem komentowac szokujace zachowanie lady Juliany Myfleet, corki markiza Tallanta, ktora niegdys byla jedna z nich i tak spektakularnie utracila ich szacunek.
– Tedy, prosze pani. – Pokojowka wskazala jej krecone schody. Byla bardzo mloda i niezbyt ladna. Juliana uswiadomila sobie, ze Emma zatrudnia brzydkie pokojowki; zapewne nie jest w stanie zniesc jakiejkolwiek konkurencji. Dziewczyna poprowadzila ja do otwartych drzwi na pietrze, prowadzacych do pokoju, z ktorego Juliana korzystala juz wczesniej, kiedy zdejmowala stroj, w ktorym przyszla. Za kolejnymi drzwiami znajdowalo sie mniejsze pomieszczenie, gdzie inna pokojowka wlewala parujaca wode do wanny. Na widok wchodzacej uniosla glowe i jej spocona twarz zrobila sie jeszcze czerwiensza. Oproznila dzban, dygnela, wyraznie podenerwowana, po czym umknela, zupelnie jakby samo przebywanie w jednym pomieszczeniu z najbardziej rozwiazla wdowa w Londynie moglo wystawic ja na niebezpieczenstwo.
Juliana posiala czarujacy usmiech pierwszej z dziewczat, zsunela peniuar, pochylila sie, by odpiac podwiazke z nogi i weszla do wody.
– Dziekuje ci. Teraz zostaw mnie sama.
Pokojowka w odpowiedzi usmiechnela sie do niej zacisnietymi wargami i podniosla ubrudzony peniuar z podlogi. Dygnela z dezaprobata i bez oniesmielenia, po czym wyszla. Juliana wybuchnela smiechem.
Cukier puder w wodzie robil sie lepki, totez Juliana siegnela po szczotke na dlugiej drewnianej raczce, chcac sie porzadnie wyszorowac. Wolala robic to sama. Na mysl o tym, ze jej delikatna skore mialaby atakowac pokojowka o dloniach jak szynki, az sie wzdrygnela. Pozostalosci smietanki plywaly po powierzchni wody jak obrzydliwe szumowiny, a miedzy nimi wirowal kawalek jablka. Skrzywila sie. Nastepstwa jej skandalicznego postepku okazywaly sie o wiele mniej przyjemne niz sam figiel. Zdaje sie, ze bedzie potrzebowala drugiej kapieli, by zmyc pozostalosci pierwszej.
Odchylila glowe i zamknela oczy, odtwarzajac w myslach chwile, w ktorej lokaje uniesli pokrywe srebrnej tacy i odslonili ja w calej okazalosci. Wywolane tym poruszenie bylo naprawde zabawne. Kobiety gotowaly sie z wscieklosci, a mezczyzni sprawiali wrazenie malych chlopcow w sklepie ze slodyczami. Juliana usmiechnela sie z satysfakcja. Bardzo przyjemnie jest wzbudzac takie emocje. Podziw, pozadanie… i pogarde.
Usiadla raptownie, bo przed oczami stanela jej twarz jasnowlosego nieznajomego.
„Dziekuje, nie przepadam za deserami”. Co za bezczelnosc! Jak on smial potraktowac ja z taka pogarda? To byl przeciez tylko zart. A w ogole co taki purytanin robil na szalonej kolacji u Emmy? Zapewne szedl na jakies spotkanie w kosciele i zgubil droge.
Wstala, rozchlapujac wode poza krawedz wanny na podloge, i siegnela po recznik. Gdy narzucala go na ramiona, brylantowy diadem zaczepil o material, totez Juliana szybkim, niecierpliwym ruchem sciagnela diadem z wlosow i rzucila na toaletke. Nagle zapragnela stad wyjsc. Przeszla przez sypialnie, zostawiajac na dywanie slady mokrych stop. Jej ubranie lezalo na lozku. Wystarczylo tylko zadzwonic na niechetna mala pokojowke, by pomogla jej sie ubrac, ale Juliana nie chciala czekac. Zostawila Hattie, wlasna pokojowke, w swoim domu na Portman Square. Ona rowniez nie pochwalala jej zachowania do tego stopnia, ze przyjaciele Juliany pytali, czemu nie znajdzie sobie nowej sluzacej. Juliana nie reagowala. Prawde mowiac, surowosc pokojowki calkiem jej odpowiadala. Czesciowo rekompensowala jej brak matki, ktorej nie mogla pamietac.