– Tak – odparl Chauvelin – nasza kolej nareszcie, a jezeli nie ugniesz sie, moj piekny angielski gentlemanie, potrafimy cie zlamac, nie boj sie.

Mysl o tych zawodach na smierc i zycie rozjasnila jego znekana twarz, zapalila w nim pragnienie dalszej walki i zwyciestwa pomimo chwilowej porazki, ktora zniszczyla cialo, ale pozostawila nietknietymi umysl i potege woli.

Wcisnal jeden z listow w dlon Malgorzaty.

– Pierwszy list jest dla Ffoulkesa – rzekl – dotyczy sprawy delfina i ostatecznych srodkow ostroznosci. Podaje w nim wskazowki dla czlonkow ligi, przebywajacych obecnie w Paryzu lub w jego okolicach. Ffoulkes musi pozostac przy tobie; dzieki Bogu, nie pozwolil ci przyjechac do Paryza samej. Oddaj mu ten list, kochanie, dzis wieczorem jeszcze i powiedz mu, ze zadam, aby on i jego towarzysze trzymali sie scisle moich rozkazow.

– Ale delfin jest teraz z pewnoscia w bezpiecznym ukryciu – rzekla Malgorzata zywo – a Ffoulkes i jego towarzysze sa tutaj dla ratowania ciebie!

– Dla ratowania mnie, kochanie? – spytal powaznie. – Bog jeden moze to uczynic, jezeli ci szatani nie wypedza mi z glowy mych nieudolnych pomyslow. Ale czekac musze jeszcze dziesiec dni.

– Dziesiec dni!

– Za dziesiec dni delfin opusci Francje, po czym zobaczymy.

– Percy – zawolala z przerazeniem – nie wytrzymasz tak dlugo podobnej meki!

– Wszystko mozna, jezeli sie chce – odparl z duma – zreszta jestem w reku Boga – dodal lagodniej. – Najdrozsza, obiecalas, ze bedziesz mezna. Delfin nie opuscil jeszcze Francji i dopoki nie stanie na obcej ziemi, grozi mu wciaz niebezpieczenstwo. Jego zwolennicy nie chcieli wywiezc go z kraju, Bog jeden wie dlaczego. Bedac wolny, zadna miara nie bylbym na to pozwolil. Teraz jego opiekunowie w Mantes otrzymaja wskazowki, ktore podaje w liscie do Ffoulkesa: polecam jednemu z czlonkow ligi wywiezc dziecko szczesliwie z granic Francji. Gdybym uciekl z wiezienia, zanim delfin opusci Francje, wszystkie poszukiwania zwrocilyby sie przeciwko dziecku; teraz zas na mnie chca wymoc, bym zdradzil miejsce jego pobytu. Kochanie, staraj sie zrozumiec! Bezpieczenstwo delfina zwiazane jest z moim honorem, ale przysiegam ci, ze niebawem pomysle o wlasnej skorze, jezeli cos z niej pozostanie.

– Percy – krzyknela z naglym wybuchem buntu – wydaje sie, ze bezpieczenstwo tego dziecka jest wazniejsze, niz twoje wlasne zycie! Dziesiec dni, moj Boze! Czy pomyslales juz o tym, jak zniesiesz te dziesiec dni? Czy godzi sie oddawac twoje drogie, cenne zycie za stracona sprawe?

– Mam bardzo twarde zycie, najdrozsza – rzekl zartobliwie – i nie ma mowy o smierci. Spedze jeszcze kilka nieprzyjemnych dni w tej przekletej dziurze, ot wszystko…

Umilkla, ale jej oczy zamglone lzami przebiegaly z rozdzierajacym niepokojem od jego podkrazonych oczu do zmeczonych rysow.

Zasmial sie z jej troski.

– Wytrzymam, dluzej, niz te bydleta mysla – rzekl wesolo.

– Zwodzisz sam siebie, Percy – dodala z powaga. – Kazdy dzien, ktory spedzasz zamkniety w tych murach, w bezustannej mece bezsennosci, zmniejsza twoja energie. Jak widzisz, mowie spokojnie i nie upominam sie nawet o swe prawa wzgledem ciebie. Ale prawa tych wszystkich, ktorzy zawdzieczaja ci zycie, musza zawazyc na szali. Czym jest twoje szlachetne zycie w porownaniu do marnego potomka linii zdegenerowanych krolow? Dlaczego poswiecasz je dla chlopca, ktory niczym nie jest dla swiata i dla wlasnej ojczyzny?

Silila sie na spokoj, nie podnosila nawet glosu, choc papier, zawierajacy jakby dekret smierci na ukochanego meza, parzyl jej rece jak rozpalone zelazo.

Ale on nie zwazal na nia. Mysl jego uleciala poza mury wiezienia ku pustej drodze zalanej deszczem i ku olowianym chmurom smaganym wiatrem.

– Biedne malenstwo – szepnal miekko – szlo tak dzielnie przy moim boku, poki nozki nie odmowily posluszenstwa, a wtedy usnelo w moich ramionach. Nie byl wowczas krolem Francji, tylko bezbronnym dzieckiem, ktore z pomoca Boza udalo mi sie wyratowac.

Malgorzata zwiesila glowe. Wiedziala, ze przekonac go nie moze. Prosil ja, by zrozumiala i starala sie zrozumiec.

Od dawna juz nakreslil droge swego zycia; i teraz choc ta droga prowadzila na Kalwarie upokorzen i cierpienia, a na szczycie czekala smierc, nie mogl sie juz cofnac; pozostawalo mu tylko najwyzsze slowo ofiary: „Wypelnilo sie”.

Malgorzata postanowila za przykladem Percy'ego zlozyc Bogu ofiare z siebie samej i meznie spojrzec w oczy cierpieniu.

– Mialem nadzieje – ciagnal dalej Blakeney – ze uda mi sie zabrac delfina z soba do Anglii, ale temu zamiarowi stanelo na przeszkodzie samo przeznaczenie. Niektorzy z jego stronnikow chcieli przewiezc go do Wiednia. Moje wskazowki do Ffoulkesa zawieraja plan podrozy. Tony bedzie najodpowiedniejszym przewodnikiem, musi jechac do Holandii, gdyz polnocne granice nie sa tak scisle strzezone, jak niemiecka. W Delft mieszka bardzo goracy stronnik Bourbonow, ktory da schronienie i nazwisko wygnanemu krolowi Francji, dopoki nie przeprawi sie do Wiednia. Nazywa sie Naundorff. Gdy dziecko znajdzie sie w jego rekach, pomysle o sobie – nie boj sie.

Umilkl, gdyz sily sztucznie podtrzymywane obecnoscia Malgorzaty, zaczely go opuszczac. Glos jego, choc mowil szeptem, stal sie urywany, a skronie pulsowaly gwaltownie.

– Brak pozywienia nie tyle mnie meczy, co brak snu – szepnal mimowoli – gdyby nie to, wytrzymalbym z pewnoscia do czasu…

Urwal i objawszy znow ramionami Malgorzate, rzekl miekko:

– Przebacz mi moje samolubstwo, droga, musialem zapomniec o twojej obecnosci, skoro powracam wciaz do wlasnych klopotow, a twoje serce juz i tak przygniata ciezkie brzemie. Posluchaj mnie, Malgorzato. Nie wiem, ile czasu zamierzaja nam jeszcze zostawic, a nie mowilem z toba o Armandzie.

– Armand! – zawolala.

Uczula wyrzut sumienia, ze nie spytala dotad o brata.

– Nie mamy zadnych wiadomosci o Armandzie – rzekla. – Sir Andrew przeszukal wszystkie rejestry wiezienne. Ach, gdyby nie ciezkie przejscia ostatnich dni, niepokoilabym sie smiertelnie o Armanda.

Dziwny wyraz, ktorego nawet nie zauwazyla, ukazal sie w oczach sir Percy'ego.

– Najdrozsza, Armandowi nic na razie nie grozi – uspokoil ja. – Powiedz Ffoulkesowi, aby nie przeszukiwal list wieziennych, ale zwrocil sie do panny Lange. Ona bedzie wiedziala, gdzie szukac Armanda.

– Joanna Lange! – zawolala z gorycza – dziewczyna, ktora kocha widocznie wiecej niz wlasny honor… Sir Andrew probowal daremnie zataic przede mna szalenstwo mego brata. Jego nieposluszenstwo, jego brak wiary w ciebie sprowadzily na nas wszystkich ten bezmiar nieszczescia.

– Nie potepiaj go, Malgorzato, byl zakochany – milosci wiele wybaczyc trzeba. Gdy zaaresztowali panne Lange, Armand stracil glowe. W dniu wyprowadzenia delfina z Temple udalo mi sie rownoczesnie wyswobodzic owa dziewczyne. Obiecalem twemu bratu, ze zajme sie nia i dotrzymalem slowa. Ale tego Armand nie wiedzial, inaczej…

Urwal i znow ten dziwny, zagadkowy wyraz odbil sie w jego oczach.

– Umiescilem Janke Lange w miejscu stosunkowo bezpiecznym – dodal po krotkiej przerwie – ale teraz jest ona juz calkowicie na wolnosci.

– Uwolniono ja?

– Tak, Chauvelin sam przyniosl mi te wiadomosc – odrzekl z dziwna gorycza, nie licujaca z jego szczera, otwarta natura – i spytal, gdzie ukrylem artystke. A co do Armanda, to nie dbaja juz o niego, skoro mnie uwiezili. Musisz, kochanie, rozmowic sie z panna Lange. Mieszka na Square du Roule nr 5. Ona ulatwi ci spotkanie z Armandem. Ten drugi list przeznaczony jest dla twego brata i podniesie go nieco na duchu. Boje sie, ze biedny chlopiec ma wyrzuty sumienia, choc zgrzeszyl jedynie z milosci. Dla mnie pozostanie on zawsze twym bratem, ktory posiadal niepodzielnie twa milosc, zanim wszedlem na droge twego zycia. W tym liscie sa moje rozkazy dla niego, jak w innych sa rozkazy dla Ffoulkesa; ale powiedz mu, zeby przeczytal go, gdy bedzie sam. Zrobisz to wszystko dla mnie, nieprawdaz?