– Mowie wam, ze nie wiem, a gdybym nawet wiedzial, to…
Objela go ramionami, tulac do piersi opadajaca glowe.
Podniosl znekane i zaczerwienione oczy i spojrzal jej prosto w twarz.
– Ukochana moja – rzekl – wiedzialem, ze przyjdziesz.
Przygarnal ja do siebie. W owym goracym uscisku nie zdradzal nadmiernego wyczerpania, a gdy spojrzal znow na nia, zdawalo sie Malgorzacie, ze pierwsze wrazenie, ktorego doznala na widok jego bladej twarzy, bylo tylko zmora zrodzona w jej podnieconej wyobrazni. Teraz byla pewna, ze goraca, szlachetna krew plynela w jego zylach tak wartko jak dawniej, a twarde, niezmozone niczym zycie pulsowalo z rowna sila w jego poteznych czlonkach i szlachetnym sercu, bijacym zadza ofiary.
– Percy – rzekla slodko – pozwolili nam tylko na krotka rozmowe. Mysleli, ze moje lzy zlamia twoja wole i uczynia to, czego ich podlosc nie dokazala.
Rzucil na nia owo glebokie, jemu tylko wlasciwe spojrzenie, ktore tak poteznie przykuwalo do siebie dusze ludzkie i w niebieskich zrenicach zamigotal znow blysk niesmiertelnego humoru:
– A to sie wybrali! – rzekl wesolo, podczas gdy glos jego drzal z nadmiaru wzruszenia – nie znaja ciebie, co? Twoja mezna, szlachetna dusza wniwecz obrocilaby zasadzki samego szatana i jego hordy. Zamknij oczy, droga, zgine z nadmiaru szczescia, jesli bede napawal sie dluzej ich urokiem.
Objal jej twarz rekoma, nie mogac nacieszyc sie jej widokiem. Mimo smutku, upokorzenia i smiertelnego strachu nigdy nie czula sie Malgorzata tak szczesliwa, nigdy nie posiadala go tak wylacznie dla siebie. Nieuniknione wyczerpanie, spowodowane tyludniowa meka, uczynilo potezny wylom w jego zelaznej woli, ukrywajacej dotad prawdziwego czlowieka za maska obojetnosci. Bol, jaki odczuwal na widok cierpienia wyrytego tak wyraznie na twarzy ukochanej kobiety, musial byc najciezsza proba, ktorej kiedykolwiek doznal w ciagu swego burzliwego zycia. On jeden byl powodem jej cierpien, choc bylby za nia wylal ostatnia krople krwi i choc mu byla rownie droga jak wlasny honor i sprawa, ktorej oddal sie caly. A jednak, pomimo jej cierpienia i lez, pomimo rozdzierajacej bladosci jej twarzy, ta potezna namietnosc silna jak smierc, to niepohamowane zamilowanie do przygod i szalonych wypraw nie zamarly w nim jeszcze.
– Kochanie – rzekl, opierajac glowe na miekkich puklach jej wlosow – zanim przyszlas, bylem tak szalenie zmeczony.
Zasmial sie i dawny wyraz chlopiecej pustoty zajasnial znow na jego wynedznialej twarzy.
– Czy to nie szczesliwy traf – dodal po chwili – ze ta holota pozwolila mi dzisiaj ogolic sie? Nie bylbym smial spojrzec na ciebie z nie ogolona od przeszlo tygodnia broda. Musialem uzyc wszelkich mozliwych wybiegow, aby ich przekonac. Bali sie, ze przerzne gardlo sobie lub jednemu z nich, jezeli dadza mi brzytwe do reki, ale na razie jestem zanadto spiacy, aby myslec o czyms podobnym.
– Percy! – zawolala z czula wymowka w glosie.
– Wiem, wiem, kochanie – szepnal – jestem szalencem. Bog uczynil ci wielka krzywde, kierujac mnie na twoja droge zycia. A pomyslec sobie, ze kiedys, nie tak dawno jeszcze, zylismy kazde dla siebie, zupelnie oddzielnie! Bylabys mniej cierpiala, gdyby rozlam trwal dalej…
Ale gdy spostrzegl, ze ten zartobliwy ton sprawial jej przykrosc, okryl jej rece pocalunkami, blagajac o przebaczenie.
– Zyje jeszcze, ukochana moja – rzekl wesolo – nie ma nic straconego, tylko czasami jestem bardzo spiacy; ale splatam im jeszcze figla, nie boj sie.
– Alez jak, Percy, jak? – jeknela z rozpacza.
Wiedziala lepiej od niego, z jaka ostroznoscia go strzegli i jaka nieprzezwyciezona przeszkoda w ucieczce bylo jego fizyczne wyczerpanie.
– Co prawda – odparl – nie pomyslalem jeszcze o sposobie. Musialem czekac na ciebie, gdyz bylem pewien, ze przyjdziesz. Udalo mi sie spisac na papierze wszystkie zlecenia dla Ffoulkesa i jego towarzyszy. Oddam ci je. Do tej chwili staralem sie tylko o jedna rzecz: o zachowanie trzezwosci umyslu. Glupcy! Im sie zdaje, ze z czasem lis zamieni sie w idiote i ze dodajac twe lzy do swych nalegan, w koncu zwycieza.
Zasmial sie znow wesolo, ale czuly sluch Malgorzaty uchwycil od razu ledwo doslyszalna nute goryczy, brzmiaca w tym smiechu.
– Z chwila, gdy sie dowiem, ze maly krol francuski przekroczyl granice francuska, zastanowie sie, w jaki sposob strzepnac te naprzykrzone kleszcze z mej skory.
Nagle zmienil ton. Przytulal ja wciaz jeszcze ramieniem do siebie, ale druga reka lezala na stole kurczowo zacisnieta. Nie patrzal na nia; duze oczy, nadmiernie powiekszone, zaczerwienione bezsennoscia, utkwil w niewidocznej dali poza murami ponurego wiezienia.
Znikl kochajacy maz, teskniacy za swa umilowana – pozostal tylko czlowiek czynu, ktorego silna dlon wyrywala ludzi z objec smierci, niezmordowany entuzjasta, rzucajacy na szale szczescia swe zycie dla idealu.
Siedzial nieruchomy, a ona sledzila na jego wychudlej twarzy nic poteznej mysli. Widziala zacisniete usta i wyraz nieprzelamanej woli wkolo silnie zarysowanych szczek.
Nastepnie zwrocil sie do niej.
– Najdrozsza – rzekl miekko – chwile sa policzone. Bog wie, ze cala wiecznosc chcialbym tulic cie do serca, ale niestety pozostawiaja nam zaledwie pol godziny czasu, a ja potrzebuje twej pomocy, skoro zlapali mnie jak psa w zasadzke. Czy chcesz wysluchac mnie z uwaga?
– Tak, Percy, slucham.
– I bedziesz miala odwage uczynic wszystko, co ci polece?
– Nie mialabym odwagi postapic inaczej, Percy – odrzekla spokojnie.
– A wiec musisz zaczac od razu, kochanie, od dzisiaj, i wiecej sie ze mna nie widywac. Cicho, cicho – dodal miekko, przyciszajac jek bolu, wyrywajacy sie jej z ust. – Mysla bede ci wszedzie towarzyszyl; nie upadaj na duchu. Badz pewna, ze milosc, ktora przemawia przez twoje drogie oczy, zmusi mnie do czynu. Powiedz mi, czy wypelnisz to, o co cie prosze?
A ona odrzekla:
– Uczynie wszystko, co mi rozkazesz, Percy.
– Niech cie Bog blogoslawi za twoja odwage, Malgorzato, a bedziesz potrzebowala pomocy Bozej.
Rozdzial VI. Dla szczescia
bezbronnego dziecka
Uklakl na ziemi i rekoma zaczal wodzic po kamiennej posadzce.
Malgorzata podniosla sie, patrzac ze zdziwieniem na meza. Po chwili zobaczyla, ze wlozyl palce pomiedzy dwie plyty kamienne, podniosl lekko jedna z nich i wyjal maly, zapieczetowany zwitek papierow. Nastepnie polozyl kamien na miejsce i podniosl sie z kleczek.
Spojrzal zywo ku drzwiom, ale wnetrze niszy bylo niewidoczne z sasiedniego pokoju. Upewniwszy sie, ze jego ruchy nie byly sledzone, przyciagnal Malgorzate do siebie.
– Zamierzam oddac pod twoja piecze te papiery. Uwazaj je za moja ostatnia wole, za moj testament. Zdolalem pewnego dnia wmowic w tych zbojow, ze sie poddaje. Dali mi pioro, atrament, papier i wosk, i mialem napisac rozkaz do moich podwladnych, aby oddali delfina. Zostawili mi kwadrans czasu, podczas ktorego napisalem trzy listy: jeden do Armanda i dwa do Ffoulkesa. Nastepnie skrylem je pod posadzke mojej celi. Widzisz, droga, wiedzialem, ze przyjdziesz i czekalem, aby oddac ci te listy.
Urwal i blady usmiech zaigral wkolo jego ust. Przypomnial sobie, jak przed kilkoma dniami wywiodl w pole Chauvelina i H~erona i w jaka wpadli zlosc, gdy po kwadransie niecierpliwego oczekiwania znalezli kilka kartek papieru pokrytych bezsensownymi lub sarkastycznymi wierszami.
Ale nie powiedzial Malgorzacie nic o tym, ani o wyzwiskach i upokorzeniach, ktore musial zniesc w skutek swego czynu. Nie powiedzial jej, ze bezposrednio potem wydano rozkaz, aby wiezien pozostal odtad o chlebie i wodzie, ani ze Chauvelin zartowal i wysmiewal sie, podczas gdy…
Nie, nie opowiedzial jej tego, gdyz samo wspomnienie pobudzalo go do smiechu. Czyz to wszystko nie bylo czescia wielkiej jego gry o zycie ludzkie, w ktorej mial glowne atuty przez tak dlugi przeciag czasu?
– Na ciebie przyszla teraz kolej – powiedzial wowczas swemu najzacietszemu wrogowi.